06.04.2010 11:18
Pierwsze 200km
Święta minęły jak zwykle, pierw wielkie zamieszanie a jak przyjdzie do świąt to moment i już przechodzą w niepamięć.
Czy goście u mnie dopisali ? czy było co pojeść ? a nie wiem nawet powiem szczerze.
Długo to trwało zanim doprowadziłem poczciwą, starą, wysłużoną MZ do stanu który na dziś dzień reprezentuje. Od początku źle nie było już 2 tygodnie przed świętami były pierwsze wypady w stronę zachodzącego słońca. Ale zawsze było coś nie tak..... a to rozsypał się napinacz, pękł łańcuch, zabrakło sprzęgła, przekręcił się stożek na wale podsumowując przygód nie brakowało. Resztką sił i nerwów siedziałem dzień w dzień i dłubałem przy niej. Krótko mówiąc w końcu się udało wszystko doprowadzić do stanu używalności.
Pierwszy dzień świąt zaliczone 150km, w drugim o pare kilometrów mniej pogoda nie pozwoliła nakręcić więcej. Jeździłem bez celu, zwiedziłem całą okolice wzdłuż i wszerz. Pod jarany byłem niezmiernie. Pół świąt spędziłem w siodle co przyniosło dużo rozmyślań i nowych doświadczeń. To może od początku...
Tłukę się już na motorach od paru lat, sześciu bodajże. Ale taka jazda do sklepu i z powrotem to nie jazda. Nigdy nie udało się poznać tajników jazdy na motocyklu. Aż do ostatnich dni. Czytając artykuły w których były testowane różne, różniste maszyny zawsze jest wzmianka że nogi się męczą, palce cierpną a po dłuższej jeździ widzi się tylko na niebiesko bo pozycja jeźdźca nie jest zbyt wygodna. Co oni pierdzielą zawsze sobie myślałem.... aż do niedzieli kiedy to po 100km odczułem niemiły ból w kroku, a plecy robiły się z minuty na minute sztywniejsze. Natychmiastowy parking trzeba się rozprostować bo nie huhu nie dało rady jechać dalej. Przypomniały mi się wszystkie teksty ze wzmianką o pozycji za sterami jednak to prawda.... moje zdziwienie było dość widoczne.
Następny aspekt to jazda po mieście, przeciskanie się w korkach między autami i ogólne wojaże po miejskich drogach no ludzie dla mnie to bajka....MZ była w swoim żywiole a ja uchachany jak małe dziecko dostające nowy zestaw klocków lego. W życiu bym nie pomyślał że jazda na motorze może być tak niezmiernie ciekawa przynosząc przy tym tyle fanu że głowa mała. Teraz już wiem jak mało wiedziałem o jeździe motorem za nim nie wtargnąłem w pierwsze korki miejskie, teraz wcale nie wiem więcej ale no uczę się ;)
A i co do bezpieczeństwa motocyklisty na drodze..... ten temat bym ominął może bo ręce opadają. Parę dni w ruchu miejskim i już 3 krotne usiłowanie zabójstwa na mojej osobie, raz bym został przyklejony do barierki, drugi raz klient raczej mnie nie zauważył jak wyjeżdżał z podporządkowanej i z uśmiechem na twarzy i przerażonymi oczami bym się wbij w jego przednie drzwi, a trzeci raz bardzo ładna dziewczyna zasygnalizowała skręt w lewo a pech chciał że jednak skręcała w prawo wyraz mojej twarzy musiał być bezcenny....
Przy tylu nowych doświadczeniach nie mogło zabraknąć kontroli drogowej a jak że inaczej. Jadę dziarskim krokiem a tu przed nosem ni z gruchy ni z pietruchy wystaje lizak sygnalizujący że akurat ja jestem tym wybrańcem.... no cóż.... zjeżdżam otwieram wizjer podchodzi młody policjant i dość stanowczym głosem przedstawia się i prosi o komplet dokumentów ku jego zdziwieniu na twarzy którego nie było w stanie nie zauważyć dałem mu wszystko to o co prosił momentalnie młodszy aspirant spotulniał a i rozmowa się zrobiła milsza.... no cóż stereotyp panuje nadal o motocyklistach bez prawa jazdy i niezbędnych dokumentach..... następnie chwile udało się pogawędzić o motorze a po chwili władza życzyła mi szerokiej drogi i ogień na tłok.
To tyle z pierwszych przeżyć jakie napotkałem w początkowej fazie rozwoju na motocyklu. Ciesze się z jednego że nie zacząłem tego sezonu na FZR cóż mogło by mnie to trochę przerosnąć a tak to MZ daje świetnie rade a na wakacje zmienimy sprzęt z jakimś tam pojęciem o jeździe na motocyklu....
Pozdrawiam, Odważny
Komentarze : 3
Najbardziej cieszy moto w ktorym każdą sróbkę się samemu odkręciło a potem przykręćilo na miejsce (Oby) :) pozdrawiam
oplaca ci sie w to inwestowac? kiedys mialem rower z komunii i wladowalem w niego kupe kasy... tu nowe felgi, nowa kiera, przerzutki, jakies lampki etc ale ciagle cos sie psulo. a to lancuch, a to zeby w korbie i balem sie tym gownem pojechac w dluzsza trase bo zawsze istnialo ryzyko ze nie wroce... 5 lat temu pracowalem cale wakacje i zbudowalem sobie motor za potezne pieniadze. do dzis jedyna usterka jaka mi wystapila to kapec, z powodu polskich dętek. wstawilem niemiecki i po probolemi:)
tak wiec nie boisz sie ze cos ci sie rozsypie jak bedziesz 200km od domu?
Mnie sie podobalo :) pisz pisz bo sie fajnie czyta ;)
Archiwum
Kategorie
- Na wesoło (656)
- Na wesoło (6)
- O moim motocyklu (12)
- Ogólne (151)
- Ogólne (5)
- Ogólne (10)
- Wszystko inne (25)
- Wszystko inne (4)