13.09.2009 12:11
Poznałem pierwsze uroki naszych dróg
Wczorajszy dzień zapowiadał się mało ciekawie. Przez otwarte
okno obudził mnie wesoły stukot kropel deszczu o plastikowy
parapet. Moje oczy leniwie otwierając się natychmiast skierowały
się na okno a tam szaro, buro i paskudnie co za dziadowy początek
weekendu. Do tego wszystkiego sam się czułem jak bym zaliczył
jakiegoś porządnego szlifa. Do południa nic się nie zmieniło a i
nawet się nie zanosiło, ok. godz 14 pogoda nie wiadomo czemu
zaczynała się poprawiać dość znacznie i szybko. Po 16 usłyszałem
pierwszych bikerów śmigających nieopodal mojego domu.
Prawko odebrałem to może pośmigam jeszcze Etką za nim ją
sprzedam? tak! to była najmądrzejsza myśl wczorajszego dnia.
Nagle ponury nastrój i obolałe kości wróciły do
jakże błogiego stanu. Szybko przywdziałem buty, kurtkę, rękawice
po drodze znajduje kask i na moto ! Pogoda jakże piękna uwielbiam
czas po opadach deszczu, powietrze świeże, słońce przedziera się
przez resztę chmur a do tego wszystkiego nadal pół mokre
ulice ale nie zrażam się tym. Moto pali od strzała dobrze się
zapowiada. Pierwsze kilometry z prawkiem niezapomniane chwile.
Przedzieram się przez teren zabudowany na budziku dopuszczalne
50km/h jeszcze parę kilosów i w końcu będę mógł
pohasać ale za nim wyjechałem z jakże ograniczonego terenu
pierwsze spotkanie z władzą. Pomyślałem że dziś nie zabraknie
wrażeń i niestety się nie myliłem. Krótka rozmowa ze
stróżami prawa jakże ogromny stres a to tylko
"rutynowa" kontrola więc Panowie mnie nie zatrzymują
życzą szerokiej drogi no to dzięki i ogień po cylindrach.
W końcu wyjechałem z zatłoczonych ulic,widać upragniony
znak no to leciutka redukcja i poszedł. Od tylu lat chciałem tu
przyjechać w końcu się udało nie ma lepszej trasy mnóstwo,
ogrom niekończących się winkli, potem wzniesienia a za nimi na
koniec niesamowity zakręt ( brawa dla drogowców dość
nieźle wyprofilowany i bez dziur ! ) ale wszystko co dobre szybko
się kończy. Przede mną tylko już niezły kawałek prostego asfaltu
gdzie ludzie pobijają rekordy. Na początku kusze się manetka
idzie w opór, trochę dalej zwalniam ustawowe 90 i tak
rozkoszuje się jazdą. No ale co to był by za dzień jak bym ot tak
wrócił do domu.
Przede mną znalazł się GOLF
muza daje ostro mimo szumu powietrza i zamkniętego wizjera słyszę
dokładnie "Hotel Room" nie lubię samochodów
przede mną mam niemiłe wspomnienia więc bez problemu wyprzedzam
jakże już pocącego się VW kontem oka spostrzegłem dość młodego
kierowce i podniecające się szesnastki no może siedemnastki.
Błogo jadę sobie przed nim ale widzę w lusterku że koleś nie jest
zbytnio zadowolony z powstałej sytuacji no jakże mógł się
ukorzyć przede mną jak w środku takie blondyny a przyznam były
dość sympatyczne.
Zaczynał się znów dość kręty odcinek dla mnie raj dla niego zwykła droga no nic dałem się wyprzedzić bo potem mógłby sobie krzywdę zrobić jak by zaczął mnie wychaczać na zakrętach. Jadę sobie kawałek za nim a z przodu popisów nie było końca aż tu nagle.... ! Kawałek prostej drogi zasuwam osiem dych on kawałek przede mną i jak tu nagle kolo nie da po heblach ! nie wiadomo za jakiego powodu i gaz z powrotem ! z rury wylatuje jak że wielki kopeć spalonej ropy no nic był kawałek przede mną dałem rade wyhamować ale zaniepokoiłem się tą sytuacją. Myślę że była by to głupota jechać nadal za nim ale jeszcze większą głupota jest próbować go wyprzedzać ale jest prosta to wole wyprzedzić. Jak pomyślałem tak zacząłem robić wiec ogień pewnie przed siebie i nagle natychmiastowa reakcja palce i stopa na maxa nagniatają na heble czuje tylko smród z tylniego laczka i maksymalnie ugięty przedni widelec. Debil widząc że puściłem kierunek wjechałem na sąsiedni pas i będąc tuż za nim wyjechał mi i zaczął hamować ! Boże jedyny ! serce mi chciało wyskoczyć myślałem już na który bok zaliczyć glebę ale nie mam pojęcia jak to się stało ale wyratowałem się bez zbędnych dalszych przygód.
Koleś wystraszony stanął na poboczu i gapi się co robię a
ja spokojnie postawiłem moto na stopce i ogień do niego mimo że
nogi nadal giętkie jak wata. Wszyscy wyskoczyli z samochodu z
minami jak by ducha zobaczyli, blondyny w szoku. Podjazd pod
kolesia w ręku ściskam kask z myślą aby zaj***ć debilowi niech
się nauczy ale skończyło się na ostrych słowach i porządnym
nastraszeniu. Kolo wsiadł do swojego starego golfa ze świeczkami
w oczach, laseczki z jakże wielkim podziwem słuchali moich
wywodów. Wsiadłem na moto jeszcze dość roztrzęsiony i po
chwili już tyle mnie widzieli "nowi znajomi".
Dojechałem spokojnie do domu ciesząc się że anioł stróż
jednak gdzieś tam był.
Nauczyłem się
jednego że na ulicach nie wolno stosować reguły "
ograniczonego zaufania" od tamtej pory mam własną regułę
" totalnego braku zaufania ". Kwity w kieszeni i już
poznaje prawdziwe zagrożenia czyhające na motocyklistów do
tej pory nie brałem tego zbytnio pod uwagę tłumacząc się a bo mi
się nie przydarzy. Teraz wiem że to są tylko sekundy i albo się
ma fart albo weźmie się udział w osobistym crash teście.
Pozdrawiam, odważny
Komentarze : 6
się nóż w kieszeni otwiera słysząc takie historie o zajeżdżaniu drogi... sam miałem taką sytuację :/ ale początek był miły :)
ja nie mialem tyle szczescia co ty. jechalem do brata dwupasmowa droga i wyprzedzalem samochody jadace w tym samym kierunku ale prawym pasem. nagle bedac tuz za kolejnym samochodem zauwazylem ze koles zmienia pas i spycha mnie prosto na barierke dzielaca przeciwlegle pasy ruchu pamietam tylko ze dalem po heblach i odbilem w lewo. pozniej film mi sie urwal i obudzilem sie w karetce. na szczescie skonczylo sie tylko na zerwanych wiezadlach barkowych i wstrzasie mozgu. nigdy nie przewidzisz ze ktos ci wyjedzie wiec cwiczcie hamowanie awaryjne bo to jest najtrudniejsze
Na szczęście nic sie nie stało.Gratuluje wyjscia z opresji.A temu cwaniakowi,trzeba było kilka ząbków naruszyc,to by sie pajac nauczył;)
A trzeba było mu odpalić w mazak (przez rękawiczkę, żeby sobie nie poranić rąk). Jakby wezwał policję to opis zjawiska wytłumaczyłby Twoje zachowanie i pewnie dostałby jeszcze złotówki na blankiecie... Chyba inaczej nie można.
niestety Hamstwo jest wszech obecne dzieki bogu nic się nie stało nie nawidzę cwaniaków w autach maja 150 koni i myslą ze są szybsi od motoru nie maja szans a tylko w taki sposób mogą się wyładować
To świadczy o tym, że kierowcy aut (szczególnie te cwaniaczki) nic nie wiedzą o bezpiecznej jeździe, nie zważają na motocyklistów, nie wiedzą, ze dla nich to tylko wgniecenie w karoserii a dla nas śmierć. Brak wyobraźni i głupota połączona z chęcią szpanowania. Współczucia, ale i szacunek - za umiejętne hamowanie ;) Wbrew pozorom to najtrudniejsza rzecz na motocyklu. Pozdrawiam.
Archiwum
Kategorie
- Na wesoło (656)
- Na wesoło (6)
- O moim motocyklu (12)
- Ogólne (151)
- Ogólne (5)
- Ogólne (10)
- Wszystko inne (25)
- Wszystko inne (4)