Najnowsze komentarze
warszawiak masz racje mam cbr 125...
Straszne wieśniactwo i brak kultur...
PinKee widać, że nie masz pojęcia ...
strunka do: Bariera dorosłości
Piękny, szczery wpis. Dotyka wielu...
fzr-yzf.pl do: Bariera dorosłości
czy ktoś wie co sie dzieje z fzr-y...
Więcej komentarzy
Moje miejsca
<brak wpisów>

28.06.2010 17:34

Niedzielna wędrówka i podsumowanie 1500km.

To teraz parę słów na temat mojego stalowego rumaka. Ale spoko to nie będą żadne mechaniczne regułki. No dobra do rzeczy..... kręci się już 3 tydzień we wszechświecie od kiedy kupiłem fazę i co nieco mogę już powiedzieć w tym temacie. 1500km wykręcone co cieszy wszystkich, mnie ( to wiadomo ), rodziców ( bo jeszcze żyje, i ciągle powtarzam że jeszcze długo będę im dupę zawracał ) oraz właściciela stacji benzynowej ( bo w ciągu tych kilosów coś musiało napędzać serce fazy ). Co do samej jazdy....

Pamiętacie jak kilka wpisów wcześniej jarałem się tym bo udało mi się wykonać jazdę próbną a moc Yamahy spowodowała u mnie poluźnienie zwieraczy.... teraz to już na mnie nie robi wrażenia. STOP ! Wiadomo że w dzisiejszych czasach 100KM to nie powód do dumy ale jednak z butów zawsze może wyrwać.... No dobra to po co Ci FZR jeśli moc na tobie nie robi wrażenia ? Wszystkim dociekliwym już odpowiadam. Moc jest duża i ciągle powoduje u mnie szybsze bicie serca ale oswoiłem się z nią no i chyba dobrze.... ale respect do maszyny czuje nawet jak śpię. A więc jak już się tyćke objeździłem to i dalej wypuszczać się zacząłem co by się urwać ze smyczy. I tak oto wczoraj wykręciłem 300km za jedno popołudnie.... no i teraz aby było wszystko jasne wprowadzę trochę matmy.... 300km w jednym siodle + pozycja na sportowym motocyklu + dość twarda kanapa + twardo zestrojone zawieszenia = niesamowity ból tyłka do potęgi.... ale zajebiście było ! A jak to było już pisze....
Niedzielny ranek pogoda zajebista, kasa w portfelu i świadomość że można ją rozjebać bo prace mam więc przypływ gotówki jest często co 3 dni więc można szaleć. Minął obiad szybko wskoczyłem w ciuchy i na moto. Bez zastanowienia położyłem palec na przycisk rozrusznika i faza nieśmiało się obudziła marudząc słodko z komina. Na spokojnie ruszyłem w stronę miasta, bez pośpiechu co by się serducho zagrzało a że mieszkam 5km od miasta to zaliczyłem miły spacerek po drodze zabierając jakże piękny plecaczek co by samemu się nie nudzić na postojach. A powiem wam że dziewczyna niesamowita, na prawdę daje rade podczas jazdy ( na motorze aby nie było niedomówień ) kobity wcale nie czuć posadzi swój tyłeczek i nie marudzi, że szybko, że niewygodnie, że muchy rozbijają się o wizjer kasku. A tak na prawde docenia się ją podczas zakrętów, poddaje się mojej woli za każdym razem nie ważne czy to delikatny zakręt czy lusterkiem trzeba trzeć o asfalt. Ale wracając do rzeczywistości. I po zabraniu pięknej damy ruszyliśmy w stronę miasta.... obrałem kierunek na Starachowice co by nas przewiało trochę na dość sympatycznym odcinku drogi. Po drodze zjechaliśmy na Brody aby pospacerować chwile po plaży nad fajnym zalewem. Po miłych chwilach ruszyliśmy dalej w kierunku Starachowic ale co by za szybko nie wrócić pojechaliśmy przez Lubień gdzie spotkaliśmy kumpli którzy zabrali się z nami. Teraz w 8 maszyn ruszyliśmy na Starachowice gdzie w miłej knajpce wypiliśmy po bez alkoholowym Lechu i zjedliśmy dość niezły kebab. Po 40minutach obżarstwa ruszyliśmy w drogę powrotną.... No właśnie czy ona taka powrotna była to bym nie powiedział.... Jak się ma za duży pieniędzy to tylko w głowie głupie pomysły. Obraliśmy kierunek na Kałków, miłe miejsce dość religijne ale spoko atmosfera. Pozwiedzaliśmy to i owo ruszając dalej w stronę rodzinnego miasta lecz pech chciał że zahaczyliśmy o zaporę na Wiórach gdzie spotkaliśmy resztę naszych znajomych, niestety to ci goście którzy kupili motory a są owładnięci przez szatana motocyklistę, który nie pozwala im mądrze jeździć. Ciągłe gumy, efektywne palenia, głos odcin i inne zabronione przez koran rzeczy pozbawiły nas dwóch godzin naszego życia. Ale zabawa była przednia... Potem całą ekipą, dość liczną ekipą 20 maszyn ruszyliśmy w kierunku Ostrowca, który minęliśmy bokiem kierując się na Sienno a następnie na Bałtów, pewnie słyszeliście o Bałtowskim Parku Jurajskim. Niestety ostatnie 50km była jazda przez małe miejscowości, nieświadomie dając znudzonym ludziom niesamowity pokaz przejeżdżających motocykli, jednak motocykle to Ciągła nowość w naszym kraju, i mimo wielu słów krytyki wzbudzają w ludziach od tych co idą do zerówki po tych co biorą emeryturę co miesiąc, wielkie zdumienie i każdy szczerzył zęby, przyjaźnie do nas machając. W Bałtowie nie spędziliśmy dużo czasu, wypiliśmy po coli, pogadaliśmy chwile, popieprzyliśmy głupoty i ruszyliśmy w stronę Ostrowca gdzie już po drodze zaczęliśmy się rozłączać każdy w swoją stronę..... Dzień niesamowicie udany, mimo bólu tyłka ( o dziwo plecaczek nie narzekał na nic ! ) wszystko było jak w bajce... W końcu niedziela nie była nudnym dniem. Oby więcej takich wypadów. Za 2 tygodnie wypad w góry Świętokrzyskie.... no zobaczymy co z tego wyjdzie. Najważniejsze że faza spisywała się dzielnie, nie zawiodła mnie a na trasie pokazywała że potrafi złoić dupę nie jednemu kozakowi w taty furze.

Pozdrawiam, Odważny
Komentarze : 6
2010-07-08 18:30:44 gij

:)

2010-06-29 18:32:14 Maciek125

Czytam to i mnie skręca przed komputerem ...
Do następnego sezonu będe nadganiał . Fajna trasa jest trzeba zapamiętać ;]

2010-06-29 08:27:21 bobmarlej

z pęcherzem albo raczej z głową....

2010-06-28 23:25:47 Ryba

Ktoś tam na dole ma problem z pęcherzem.

2010-06-28 20:35:12 sraka

sraka

2010-06-28 20:16:50 dupa

dupa

  • Dodaj komentarz